czwartek, 8 listopada 2012

Kilka myśli o osobowości...

   Trudno jest zachować dyscyplinę. I jako nauczyciel wcale nie myślę tutaj o dyscyplinie w klasie, choć to właśnie ona, a zasadniczo jej brak, stał się fundamentem tych przemyśleń. Co mam na myśli bardziej określić by trzeba było pojęciem "samodyscypliny". Żeby wyrazić się jeszcze precyzyjniej, dodam, że nie mam tutaj na myśli tłumienia własnych uczuć, czy myśli, co z reguły przynosi skutek zgoła przeciwny, ale raczej umiejętność realizacji zamierzonych celów. Bo przecież czyż nie po to stosuje się dyscyplinę, choćby w wojsku, aby móc osiągnąć taki czy inny cel? To samo dotyczyć więc będzie samodyscypliny w odniesieniu do celów własnych danego człowieka realizowanych w ramach jego osoby.
   Tak rozumiana dyscyplina, czyli rozumiana pozytywnie, jako jeden z elementów koniecznych dla odniesienia sukcesu, którym jest dotarcie do zamierzonego celu, musi być skorelowana z innymi czynnikami będącymi razem niejako fundamentem dla podjętej pracy zmierzającej do urzeczywistnienia zrodzonej w umyśle i woli człowieka idei. Owymi "innymi" czynnikami składającymi się na fundament będą, jak sądzę, samoświadomość, dla rzetelnej analizy rzeczywistości wewnętrznej człowieka, jego możliwości, słabości, walorów etc., w odniesieniu do otaczającej go rzeczywistości. Co zaś przywodzi na myśl percepcję, rozumianą tutaj jako ową zdolność patrzenia i widzenia świata takim jakim on jest. Dalej należałoby nadmienić pewność siebie, jako wiarę w możliwość osiągnięcia sukcesu. Wreszcie asertywność, będącą zdrową dozą, ośmieliłbym się nawet powiedzieć buty, czy zarozumiałości. Celowo stosuję tutaj oksymoron, dla podkreślenia delikatności owej koniecznej równowagi pomiędzy asertywnością, a zarozumiałością i butą.
   Najczęstszym problemem, który uniemożliwia nam dotarcie do zamierzonego celu, a często nawet ruszenie się z miejsca, poza oczywiście czynnikami obiektywnymi, jest brak wiary w siebie. Jeżeli zaś mowa o czynnikach obiektywnych, które stają nam w sposób nieprzekraczalny na drodze do celu, to warto o nich kilka słów powiedzieć.
   Powierzchowna analiza już pozwala podzielić je na dwie grupy. Pierwszą z nich są czynnik obserwowalne w momencie analizy rzeczywistości, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej człowiekowi, jeszcze przed podjęciem pracy zmierzającej ku realizacji celu. Jeżeli już w tym momencie, w sposób obiektywny możemy stwierdzić, że coś jest poza naszym zasięgiem, jakiekolwiek ruszanie z miejsca będzie jedynie bezcelowym trwonieniem energii, walką z wiatrakami innymi słowy. W takiej sytuacji przydatny jest czynnik obiektywizujący w postaci drugiego człowieka, który pomoże nam realnie ocenić nasze możliwości przezwyciężenia owych trudności. Drugą grupą będą te nieprzekraczalne czynniki, które wyłonią się już w trakcie podjętej pracy/wysiłku. Wtedy nie pozostaje nic innego jak po prostu weryfikacja oceny i ewentualna zmian celu. Tak czy inaczej stajemy tutaj wobec pewnego przejawu samoświadomości, który można by określić mianem pokory, czyli stanięcia w prawdzie i pogodzenia się z rzeczywistością. W tym momencie też nasza samoświadomość i percepcja ubogaca się i rozwija, co już samo w sobie jest dla nas ubogaceniem, ponieważ jest to pewna wiedza, pewna mądrość życiowa budowana na bazie doświadczenia. Czyli jakiś sukces, choć nie bezpośrednio zamierzony.
   Wracając zaś do pewności siebie. Niestety, tak jest już świat zbudowany, że jest to jedna z cech ludzkich, którą najtrudniej, tak ja sądzę, zbudować, a która na praktycznie chyba całą ludzką osobę ma wpływ. Ma ona wpływ na naszą samoświadomość - pozwala dostrzegać walory raczej niż słabości. Dalej wpływa na percepcję, pozwalając "oczami" sięgnąć dalej i dalej wyznaczyć cel, w przeszkodach widząc okazję do wzmocnienia i rozwoju aniżeli do poddania się. Wreszcie jest bezpośrednio powiązana z asertywnością, której, można by powiedzieć, jest bliźniaczą siostrą w ramach struktury osobowościowej człowieka.
   Dlaczego ową pewność siebie tak trudno budować? Ponieważ, na ile mi mówią, moje skromne doświadczenie i niewielka wiedza z dziedziny psychologii, które posiadam, pewność siebie, inaczej wiara w siebie, budowana jest na gruncie tej wiary, którą w najwcześniejszym okresie naszego życia pokładają w nas nasi, najczęściej, rodzice, czy wychowawcy, a ogólniej rzecz ujmując ci wszyscy, który są dla nas autorytetem. To na płaszczyźnie ich przekonania o naszych możliwościach, my jesteśmy w stanie zbudować naszą wiarę i asertywność, samoświadomość i percepcję zaś w konsekwencji. Tej zaś wiary najczęściej jest mniej niż być powinno.
   Oczywiście nie jesteśmy na z góry przegranej pozycji. Zawsze, w pewnym stopniu, te luki w osobowości, które w trakcie procesu wychowawczego się pojawią, jesteśmy w stanie przezwyciężyć. Dokonuje się to przez pracę nad sobą, której głównym narzędziem jest... dyscyplina. Jednak i ona zasadza się na pewności siebie. Jeżeli więc jej nam brak mamy problem. Jeżeli jednak problem nie ma rozwiązania, to nie istnieje. Wtedy mówimy bowiem o fakcie, który musimy zaakceptować. Tu zaś jest problem. Problem, który możemy przezwyciężyć jak najbardziej. Potrzebny jest jedynie czas.
   Jeżeli za cel postawimy sobie zdobycie pewności siebie, bo mamy jej znikome ilości, to właśnie te znikome ilości wiary w siebie, a co za tym idzie i zdolności dyscyplinowania się, asertywności, samoświadomości i percepcji, musimy zaprzęgnąć do wzajemnej pracy. Zawsze, na każdym poziomie, ten sam mechanizm będziemy stosować. Mechanizm namnażania dóbr. Niech owe pięć czynników rozpocznie powolną współpracę, powolną fermentację, która doprowadzi do przemiany osobowości, w osobowość dojrzałą - pewną siebie, zdyscyplinowaną, asertywną, samoświadomą i świadomą. A tutaj to już wszystko zacznie się dziać na zasadzie naczyń połączonych. Bowiem wszystkie te pięć czynników przenika się nawzajem, wpływając na siebie i regulując się nawzajem. Teraz tylko pytanie, czy do owego jednego zbiornika, który nazwiemy osobowością, wlewamy wartościowe paliwo, czy jakiś szmelc. I wreszcie, czy ów zbiornik gdzieś nie przecieka sprawiając, że wszystko co zainwestujemy i tak przepadnie. To już zaś jest temat indywidualny dla każdego człowieka.
   Ostatecznie: Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Oczywiście. Dlatego właśnie to piszę. Bo sam potrzebuję sobie pewne rzeczy powiedzieć i wytłumaczyć, aby móc ruszyć z miejsca i nie poddać się po drodze, bo sam mam problem z dyscypliną. U podłoża zaś leży problem z pewnością siebie. Niemniej... powoli, spokojnie i małymi krokami... do celu.
   Powodzenia.



   P.S.

   Bardzo się ubawiłem w pierwszej części postu, kiedy siliłem się na nieco "wysublimowane" słownictwo. Bardzo lubię takie "pseudomondre" [sic] wypowiedzi.