Średnia długość życia, dzięki współczesnej medycynie, nieustannie
rośnie. Żyjemy coraz dłużej, ale mamy coraz mniej czasu. Coraz bardziej zajęci
jesteśmy w zasadzie wszystkim, pomimo współczesnej technologii, która miała nam
życie ułatwić i tego cennego czasu „dać” nam nieco więcej.
Idąc dziś po schodach pewien starszy pan puścił mnie przodem,
mówiąc, żebym "Leciał sobie spokojnie". Wymijając go, odpowiedziałem,
że "Dziękuję, ale w zasadzie to mam czas. Nigdzie mi się nie
spieszy". I doszedłem do wniosku, że faktycznie mam czas się nie spieszyć.
Ta myśl została ze mną na całej drodze dalej po schodach do domu. Ponieważ
faktycznie zwolniłem, miałem chwilę dłuższą, żeby się nad tym zastanowić i
kolejnym wnioskiem, do jakiego doszedłem było, że "Nie mam czasu się
spieszyć".
Brzmi to wręcz nielogicznie. Czujemy, jakby było wewnętrznie
sprzeczne. Ależ czy nie jest podobnym paradoksem stwierdzenie, że "Nie
stać mnie na kupowanie tanich rzeczy"? Wydajemy pieniądze na rzeczy tanie,
które szybciej się psują, przez co znowu musimy wydawać pieniądze i kończymy na
jeszcze większych wydatkach, niż gdybyśmy kupili już na początku rzecz pozornie
droższą, ale lepszej, jakości, która na dłużej nam starczy.
I myślę, że podobnie jest z naszym czasem. Nieustannie wszędzie
się spieszymy. Mamy tyle rzeczy na głowie. Całe multum spraw do załatwienia. By
wreszcie wieczorem paść zmęczonym i w jakimś sensie pustym w środku. W wielu
bowiem przypadkach wykonujemy czynności, które w żaden sposób nie poprawiają
jakości naszego życia. A czyż nie po to mamy współczesną medycynę i
technologię, i wszystko inne, co ludzie wymyślą? Czyż nie pracujemy i nie
trudzimy się właśnie po to, żeby żyło nam się lepiej?
Chyba gdzieś po drodze, w tym całym pędzie i postępie,
zapomnieliśmy, gdzie pędzimy i po co się rozwijamy. Jeszcze większy pęd i
postęp stały się naszym celem, miast być środkiem do celu naszego życia, życia
szczęśliwego, pełnego dobra i piękna. Sytuację tę można opisać jedną sentencją,
która do czegoś innego się odnosi, ale najtrafniej wyraża myśl, którą próbuję
ukazać: "Wszyscy walczą o pokój, aż krew się leje".
Może więc warto zwolnić, spojrzeć sobie na ręce i zastanowić się
chwilę: „Co ja właściwie robię ze swoim życiem”? Może warto zadać sobie pytanie:
Kiedy wreszcie zacznę żyć?
I myślę, że nie warto czekać z tym życiem, bo nigdy nie wiemy,
kiedy się ono skończy. Może naprawdę warto po prostu zwolnić już dziś,
natychmiast i zacząć się cieszyć tym, co mamy już teraz mamy, samą podróżą do
celu. Zamiast pędzić do przodu, iść w tym samym kierunku, ale nieco wolniej,
ciesząc się życiem, a nie wciąż czekając na życie, którego nigdy nie dogonimy,
jeżeli wciąż tylko będziemy pędzić do przodu, do celu, tego, następnego i
kolejnego. I w tej gonitwie nigdy nie znajdziemy ani chwili, żeby naprawdę żyć.
Tu i teraz.