piątek, 5 lipca 2013

Trudno jest być Bogiem

                W dzisiejszych czasach, kiedy odrzuca się wszelkie autorytety, kontestując wszystko, co niesie w sobie choćby krztę więcej sensu i treści niż wszechogarniający kicz, trudno jest być Bogiem.

                Po raz kolejny obejrzałem „Bitwę o Los Angeles” i zwróciłem uwagę na pewien szczegół w postawie głównego bohatera, sierżanta Nantza. Szczegół, który w znacznym stopniu wyraża jego osobę, to kim jest i jaki jest. Tłumaczyć wszystkiego mi się nie chce, więc odsyłam do filmu – swoją drogą całkiem przyjemnego w oglądaniu.

                Niemniej, ów sierżant Nantz, nawet pomimo skrajnie niesprzyjających okoliczności, w których stracił wszelki szacunek oddziału, do którego trafił, poza tylko tym koniecznym, wypływającym z posiadanego stopnia, robił wszystko tak, jak należało… robił swoje. Niespecjalnie przejmował się uwagami podkomendnych, brakiem szacunku wobec jego osoby czy respektu do tego, co osiągnął – a osiągniecia miał niebywałe.

                W całej sytuacji w jakiej się znalazł, Nantz wykazał się dojrzałą osobowością, robiąc swoje, to czego go nauczono, to czego wymagała sytuacja, to, co uważał za słuszne. Miał facet jaja… i tyle w temacie. Niestety w świecie rzeczywistym „jaja” są towarem deficytowym. Bo najłatwiej jest iść za tłumem… bezmyślnie i bezrefleksyjnie… no bo po co myśleć, obiektywizować, po co mieć swoje własne, poparte wiedzą i doświadczeniem, zdanie.


                To samo dotyczy dziś Boga, który po prostu robi swoje. To samo dotyczy rodziców, którzy robią swoje. Nauczycieli, wychowawców, policji, Kościoła, księży… Fakt, zwłaszcza mówiąc tu o ludziach… nie są doskonali… popełniają błędy. Ale większości ludzi trudno jest zrozumieć, że w życiu czasem po prostu trzeba robić swoje, to co do mnie należy… bez względu na to, czy ktoś mnie rozumie, czy wie do czego zmierzam… łatwiej jest wszystko co wartościowe i trudne do zrozumienia... po prostu odrzucić…

5 komentarzy:

  1. no,no,no... problem polega na tym, że istnieje wiele osób, które nie są w stanie zmienić swojego zdania mimo tego, że tkwią w błędzie. I niestety bycie ,,Bogiem" bardzo łatwo przychodzi mężczyznom. Pozdrawiam
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie nie... problem polega na tym, że istnieje wiele osób, które nie są wstanie udowodnić swojej tezy, ani obalić (podobno) błędnej. I niestety bycie "upartym" bardzo łatwo przychodzi kobietom. Pozdrawiam Łuki (hehe)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łukasz, to nie jest kwestia posiadanych argumentów. To kwestia tego, że mężczyźni nie przyjmują żadnych argumentów. Przypomnij sobie ile razy odpowiedziałeś na czyjeś słowa - TO NIE JEST ARGUMENT. Przecież to tylko Twoja subiektywna ocena! I zdecydowanie ,,upartość" leży w genach mężczyzn. U kobiet nazwałabym to walką o logiczne podejście do sprawy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Buahuahua... i tutaj się z Tobą nie zgodzę, ponieważ to kobiety właśnie najczęściej wychodzą z argumentami opartymi na emocjach i odczuciach. Jest takie świetne powiedzenie: Mężczyzna w kłótni z kobietą jest z góry skazany na porażkę, ponieważ on musi stosować się do zasad logiki i rozsądku, a te dwa nie mogą w żaden sposób przeszkadzać kobiecie. Oczywiście to tylko powiedzenie, ale jest w nim dużo z prawdy. Moje doświadczenie mówi mi, że kobiety bardzo często coś sobie ubzdurają, bo ona tak uważa i nie trafiają do niej żadne argumenty... bo ona tak twierdzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również znam wiele kobiet i wiem również, że kobiety posiadają argumenty. Mężczyźni myślą, że wiedzą wszystko najlepiej. Nikogo nie spytają o radę. Będą błądzić po obcym mieście godzinami, ale nie pozwolą się spytać o drogę - bo on wie! - ZAŁAMKA!

    OdpowiedzUsuń