niedziela, 10 maja 2015

Fotograf-artysta

   Fotografia może być naprawdę piękna. urzekająca, zapierająca dech w piersi. Dzieje się tak, kiedy uchwyci ona w sobie "ten" szczególny moment, niczym Faustowe "Trwaj chwilo, jesteś piękna!".

   Jednak, mimo piękna, które uchwytuje, ciężko, moim zdaniem, jest być fotografem. Jest on bowiem jedynie, mniej lub bardziej, "biernym uczestnikiem" zdarzeń, które uwiecznia na "kliszy". Jest on ich obserwatorem, a nie bezpośrednim twórcą. Tym samym więc, nie doświadcza ich w pełni. Doświadcza ich inaczej. Zupełnie inaczej.

   Dlatego, możnaby powiedzieć, że bycie fotografem jest wręcz w jakimś sensie smutne, bo jest on pośród ludzi, pośród tego wszystkiego, co się dzieje...obcy wobec wszystkich w swoim doświadczeniu rzeczywistości. Z boku, z perspektywy, jak wcześniej pisałem, bliższej lub dalszej, obserwuje coś pięknego; szczęście, miłość... Fakt - doświadcza zachwytu. Tym samym, w pewnym sensie, przeżywa to, co widzi... W pewnym sensie. Ale jednak inaczej.

  To samo dotyczy artysty, czy w ogóle twórczego umysłu. To, co dzieje się w głowie takiej osoby, koniec końców, jest nikomu niedostępne, dla nikogo niezrozumiałe. Nawet jeżeli zostanie wylane na zewnątrz w postaci obrazu, wiersza, jakiegoś wynalazku. Ostatecznie człowiek taki doświadcza swoistej samotności pośród tłumów.

   To jest właśnie owa inność, źródło owego smutku. Świadome, niekiedy też dobrowolne, odsunięcie się od świata, aby być jego obserwatorem. W żadnej mierze sędzią. Ale w jakimś sensie artysta zaczyna transcendować rzeczywistość otwierając jej drogę do wieczności poprzez uwiecznienie owej "pięknej chwili", poprzez odciśnięcie w materii tego, co duchowe.

   To przebóstwianie rzeczywistości, piękna chwili i szczęścia jej uczestników, jest źródłem ogromnej satysfakcji, ogromnego szczęścia. Ale jakże bardzo wydaje się ono być inne od tego, które podlega temu procesowi. I tak właśnie artysta żyje od chwili do chwili innym dając szansę wracania do tego, co piękne było w ich życiu.

   Oczywiście cały ten wywód jest swoistym porównaniem, więc z natury nie będzie on doskonały. Niemniej, myślę, że odda on to, co chciałem przekazać.



„Artysta”   05.06.06 nr 194



         niczym niegdyś biała kartka:
         teraz pożółkła, poplamiona…
                  gdzieniegdzie podarta, złożona w pół
                  z pozaginanymi rogami i w ogóle pognieciona…
         z krążkiem po filiżance kawy z mlekiem
         z dżemem truskawkowym ze śniadania…
                  przypalona niedopałkiem cygara
                  zmoczona deszczówką z nieszczelnego okna…
         z plamą taniego wina za 2,50
         i smaru z silnika od ciągnika…
                  …
                  leżę na biurku poety-malarza – Geniusza
         bo tylko On z tego wszystkiego

         potrafi stworzyć dzieło sztuki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz