czwartek, 6 czerwca 2013

Zwolnij, może czegoś posmakujesz...

                Ludzie są niezwykle dziwni. Biegają nieustannie. Wszędzie się spieszą. Spieszą się, żeby wszędzie zdążyć. Nawet szybko, w biegu, odpoczywają. I jakkolwiek by nie spojrzeć na Pismo Święte, czy jak na tekst objawiony, Słowo Boże, czy jak na tekst zawierający jedynie ludzką mądrość narodu żydowskiego, istotnym elementem pozostaje szabat. Ów siódmy dzień tygodnia już od pierwszych stron Biblii odgrywa istotną rolę. Początkowo dzień odpoczynku, później dzień świętowania. Ostatecznie jednak nieustannie niesie ze sobą tę samą treść. Treść, którą można wyrazić tytułem tego postu: „Zwolnij, może czegoś posmakujesz”.

                Praca nie jest celem samym w sobie. Gdyby tak było, życie nasze byłoby istnym więzieniem, czy obozem pracy. Miast tego, ma ona pewien cel, czemuś konkretnemu służy. Tymczasem człowiek zaczął wykorzystywać, zupełnie bezmyślnie, rzeczy niezgodnie z ich przeznaczeniem, stając się tym samym ich niewolnikiem. I tak wpadł w zamknięte kolo pracy, zarobku i zaspokojenia, zupełnie wyrzucając z kręgu zainteresowań i celów swoje autentyczne, wewnętrzne szczęście.

                Człowiek zapomniał, że czasem trzeba się zatrzymać, zorientować, określić cel, wytyczyć drogę, nie jedynie pędzić. Zastanowić się nad sobą, swoimi najgłębszymi pragnieniami, a nie tylko chwilowymi zachciankami i pożądaniami. Temu miał służyć szabat. Dziś, dla nas, katolików, a przynajmniej dla mnie, tę funkcję przejęła i pogłębiła niedziela. W rzeczywistości wiary dochodzi więc tutaj jeszcze jeden, punkt orientacyjny. Bardzo istotny moim zdaniem, bo to On wyznacza kierunki i strony świata, również wewnętrznego. I sądzę, że warto, przy wytyczaniu dróg, szlaków i wyznaczeniu celów, móc odnieść się do czegoś bardzo konkretnego i pewnego, do swoistej wewnętrznej, duchowej gwiazdy polarnej.

1 komentarz: