piątek, 13 stycznia 2012

Fircyki i dziobaki... Kujoniki i plastiki...

   Robiąc sobie krótką przerwę w pracy nad magisterką chciałbym podzielić się pewną myślą, która ostatnio pojawiła się w mojej głowie, a dotyczy kwestii fizyczności. Temat dość rozległy...hehe... jak chyba wszystko dla mnie.
   Ad rem... Kilka tygodni temu zacząłem wykonywać Aerobiczną szóstkę Weidera. Poszedłem za radą jednej ze stron (http://www.a6w.pl/) dotyczącej tegoż ćwiczenia i chcąc śledzić mój rozwój codziennie robiłem zdjęcie torsu. "Efekt może okazać się piorunujący" - napisano. Cóż, moim zdaniem takim się nie okazał, ale to mało istotne. Niemniej samo ćwiczenie polecam, ale to z innych względów. O tym za chwilę. Tak czy inaczej, po zakończeniu całego treningu, za radą przyjaciela, postanowiłem "pochwalić się" osiągnięciem. Zasadniczo, fizycznie rzecz ujmując, chwalić się specjalnie nie ma czym. Dumny jednak jestem, że podołałem "wezwaniu actimela" i pokonałem Weidera w czterdziestodwudniowym  zmaganiu. I z tej właśnie perspektywy polecam szczególnie to ćwiczenie. Jak każde inne ćwiczy charakter, upór - ten pozytywny, samozaparcie - trzykrotnie musiałem ćwiczyć po pijaku xD, konsekwentność. Uprawianie sportu, na każdym poziomie, jest wyzwaniem. Wymaga siły charakteru i ją ćwiczy. Nie wspominając o wszystkich innych korzyściach płynących z aktywności fizycznej.
   I tutaj pojawia się moje zasadnicze pytanie/myśl. A pojawiła się w kontekście pewnego demotywatora (http://demotywatory.pl/3642081/Jestes-za-mloda-i-za-glupia). Dlaczego to co fizyczne jest postrzegane za gorsze? Dlaczego jeżeli ktoś dba o zdrowie, zdrowy wygląd w szczególności, a jest on atrakcyjny fizycznie, postrzegany jest za kogoś pustego i głupiego. Rozumiem z jednej strony sytuację, kiedy ktoś tylko ćwiczy i nic więcej i faktycznie jest, za przeproszeniem, tępakiem i rzeczywistym idiotą. Ale czy nie spotkaliście w swoim życiu ludzi, którzy byli niesamowicie inteligentni, oczytani, posiadający ogromną wiedzę... a byli tak samo puści i głupi jak wszelkiej maści fircyki i plastiki. Okazywali się być, niejednokrotnie nawet jeszcze większymi tępakami i idiotami. ???
   Można dojść tutaj do pewnej, pobieżnej, konkluzji. To jak wyglądasz i co robisz, czy dużo ćwiczysz, czy dużo czytasz, nie ma większego wpływu na to czy pustakiem jesteś czy nie. Może się wydawać, że sprawa ta rozstrzyga się znacznie wcześniej. Jeszcze przed pierwszym treningiem i pierwszą książką. Bo będzie to sprawa postawy, czyli nastawienia do tej, czy innej rzeczywistości.
   Nic w naszym życiu nie jest ostatecznie. Postawę można zmienić... można się rozwinąć. Lektura rozwija. Wiedza poszerza horyzonty. Ale, moim skromnym zdaniem, ćwiczenia też. Człowiek dzięki nim nabiera pewnej pokory. Ćwiczenia to ciężka praca. Patrzmy na wielkich sportowców. Bruce Lee, Muhammed Ali. A i Arnold Schwarzenegger nie jest głupi. Mamy braci Kiczko. Z drugiej strony: Jan Paweł II był aktywny sportowo. Apostołowie dużo podróżowali. Z kondycją u nich więc też nie było pewnie ciężko. Pójdę dalej... Chrystus również był zaprawiony pracą fizyczną... Uważna lektura Pisma Świętego pokazuje, że prawdopodobnie był rolnikiem.
   Jeżeli poczynimy pewne utożsamienie tego co intelektualne z tym co duchowe, na potrzeby tego tylko postu, to jak ustosunkujemy się do powiedzenia: W zdrowym ciele zdrowy duch. Spójrzmy na greckie ideały człowieka: mądry i wysportowany. Nawet i nauka Kościoła mówi, że człowiek jest jednością psychofizyczną. Czy nie należałoby więc poświęcić i ciału odpowiedniej ilości czasu? Nie chcę tu stawiać równości pomiędzy fizycznością i duchowością... niemniej obie potrzebują chyba "odpowiedniej" sobie dozy poświęconego czasu. Ani nauka, ani sport nie może być więc ucieczką. Wszystko jest dla LUDZI.

6 komentarzy:

  1. nie napiszę tego na fb, ale efekt "przed" bardziej mi się podoba, aczkolwiek to rzecz gustu i tak najpiękniejszy jest mój mąż ;) a co do samego przekroczenia siebie to - brawo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z demotem w sumie to się nie zgadzam ;) aczkolwiek są wyjątki, do których odnosi się idealnie ;o

    Gratuluję przejścia przez a6w :) I zazdroszczę konsekwencji :) Sama już kilka razy odpuszczałam po niecałych dwóch tygodniach :(

    OdpowiedzUsuń
  3. co do a6w to poradzić tylko mogę, aby umęczyć się do 21 dnia... potem po prostu szkoda przerwać i jak to się mówi, za przeproszeniem: choćby skały srały, a mury pękały, trzeba. Tym sposobem trzy razy po pijaku ćwiczyłem. A co do demota... czy oby tylko wyjątki??

    OdpowiedzUsuń
  4. Po konsultacjach proszono mnie o sprostowanie: to, że Chrystus był rolnikiem jest jedynie/aż tezą jednego z moich wykładowców z uczelni. Mnie jego argumenty wydały się przekonywujące, a ponieważ to on jest specjalistą odpowiedniej dziedziny, a nie ja, więc nie podjąłem się dalszej weryfikacji tej teorii... niemniej mnie w pewnym stopniu dalej owa teoria przekonuje... Bez względu jednak na autentyczność owej "wątpliwej" teorii sens całego posta pozostaje nienaruszony, a jedynie oparty na innym "zawodzie" Chrystusa... cieśla pewnie też nie miał łatwo...xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do demota, to te słowa bez zdjęcia dałyby inny punkt widzenia. Osoba je wypowiadająca chyba nie miała na myśli głupoty jako takiej, lecz raczej naiwność, beztroskość, charakteryzującą młode osoby i mogłabym się posunąć do stwierdzenia, że zostały wypowiedziane niemal z czułością- sentymentalizmem, tęsknotą za młodością i żalem za tym, że nikt kto jest młody, nie potrafi jeszcze tego zrozumieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe spostrzeżenie. Nawet nie pomyślałem o tym w taki sposób... Będę musiał jeszcze raz się nad całym tematem zastanowić...

      Usuń