piątek, 20 stycznia 2012

Teleskop w prezencie... co by lepiej ulubione gwiazdki dostrzec...

   Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu;
Wóz nurza się w zieloności i jak łódka brodzi:
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.

   Już zmrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi:
Tam z dala błyszczy obłok, tam jutrzenka wschodzi...
To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu!

   Stójmy!... Jak cicho!... Słyszę ciągnące żurawie,
Którychby nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę kędy motyl kołysa na trawie.

   Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła...
W takiej ciszy tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy... Jedźmy, nikt nie woła!

   Tym razem zaczynam trochę poetycko. Dla niezorientowanych jest to wiersz, a konkretnie sonet [http://pl.wikipedia.org/wiki/Sonet], jeden z 18 Sonetów Krymskich [http://pl.wikipedia.org/wiki/Sonety_krymskie],  Adama Bernarda Mickiewicza herbu Poraj [http://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Mickiewicz], Stepy Akermańskie [Step: http://pl.wikipedia.org/wiki/Step; Akerman: http://pl.wikipedia.org/wiki/Akerman]. Co autor miał na myśli pisząc ten wiersz... średnio mnie interesuje, jak pewnie też i większość czytelników tego bloga. Nie o tym jednak chcę pisać - kiedyś o interpretacjach i sensowności pisania w ogóle może coś popełnię, zależnie od potrzeby lub doraźnej prośby bądź sugestii... ale to kiedyś, nie dziś. O czym chciałbym napisać, to jakie we mnie ten wiersz refleksje wzbudził - poniekąd o ile czytałem w w/w linkach, w miarę pobliskie domniemanych refleksji, czy odczuć autora.
   Niemniej, kiedy dziś przypomniałem sobie pierwszą zwrotkę tegoż, jakże pięknego utworu - zupełnie bez ironii to piszę - i ostatnie jego słowa [więcej nie pamiętałem xD], przyszło mi do głowy, że brakuje mi dziś w nim jeszcze kilku słów. Mianowicie: "Lecz dokądże, wszak nikt nas nie wzywa w tej wrzawie?" - pozostając przy trzynastozgłoskowej kompozycji utworu, a układ rymów zmieniając na krzyżowy abab.
   Skąd taka potrzeba? Odnosząc się do mądrości cioci Wikipedii dotyczącej Sonetów Krymskich [patrz wyżej], autor podczas tej podróży na Krym przyjmował jedną z czterech postaw: wygnańca, podróżnika, pielgrzyma i poety. Przez przytoczenie tegoż wiersza chciałem w jakimś stopniu utożsamić się z, domniemanymi, odczuciami autora, a przez dodanie owego dodatkowego wersu niejako dodać trochę dramatyzmu, czy może raczej, jeszcze wyraźniej uwydatnić pewien dramatyzm mojego osobistego doświadczenia, które myślę nie jest tylko moim. Jakiego doświadczenia? To wszystko było gwoli wstępu i już przechodzę do sedna.
   Nie żałuję żadnej podjętej decyzji w moim życiu. Nie mam do nikogo żalu o to, że jestem dziś, życiowo rzecz ujmując, w miejscu w którym nie chciałbym być - ponoć czasem trzeba się zgubić...([http://www.youtube.com/watch?v=QDmt_t6umoY] vide [http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=65061] 1:20-1:30). Jestem jeszcze młody, widzę, że się rozwijam, wzrastam. Jestem szczęśliwy, ale jeszcze nie spełniony... niemniej, czuję się obecnie trochę zagubiony. Mam prawie 26, kończę studia, które nie dadzą mi żadnego, intratnego zawodu. No dobrze, może mogłyby dać, ale muszę się przy tym nieźle nagimnastykować. Na ile rozmawiałem ze znajomymi, dziś, nie ważne jakie kończysz studia i tak nie za bardzo masz co z tym papierkiem zrobić... no może poza jednym pomysłem, ale do tego jest już pomyślany nieco lepszy papier... czasem nawet pachnący, jakby tyłkiem można było wąchać. I jest, w mnie podobnym wieku, całe gro ludzi, które też kończy studia i nagle uświadamia sobie, że skończyło się dzieciństwo, trzeba wziąć życie w swoje ręce... a tu BACH!!!... RZECZYWISTOŚĆ!!!. "Suchy przestwór oceanu", zupełny brak perspektyw, marzenia i ideały w kieszeni, już coraz bliżej wspominanego wcześniej otworu w tylnej części ciała, bo z nimi już też nie ma co zrobić. Patrzy człowiek w niebo, za gwiazdami, "przewodniczkami łodzi", a tu kicha. Patrzy po horyzoncie...O!... coś widać, jakaś nadzieja...znowu kicha... To tylko światła miasta, więc co?? Netto, Biedronka, Lidl, może McDonald's itp. Znowu żadnych perspektyw. I stoi taki/taka, na tej łodzi swojego życia. Ledwo człowiek wyskoczył z tego gniazda młodości, ale zamiast lecieć to pikuje dziobem w ziemię. Z jednej strony już "nikt nie woła", bo czasu się nie cofnie, przeszłości nie zmieni, a z drugiej człowiek nie wie gdzie iść, co z sobą zrobić, bo nikt go nigdzie nie "wzywa", wszyscy tylko zagłuszają, mętlik w głowie robią. Nawet już marzenia, co drogę wyznaczały, powoli gasną, bo dzień się zaczyna, oczy się otwierają na rzeczywistość, a gwiazdki z dzieciństwa i młodości już bledną w promieniach poranka. Sam poranek może i piękny, człowiek pełni sił i werwy po studiach... WRESZCIE...a tu "RZECZYWISTOŚĆ" [http://www.youtube.com/watch?v=pVlMddE8TOc]. Ale po nim przychodzi spiekota dnia, step, sucha trawa, czasem jakieś "koralowe ostrowy burzanu" [vide przypis nr 1 na http://pl.wikisource.org/wiki/Stepy_Akerma%C5%84skie]. Ot przyjemna rozmaitość, trochę cienia. Nic konkretnego, nic z perspektywą, jeno tylko chwila wytchnienia i wszystko.
   Niestety dziś nawet studia techniczne nie dają pewności dobrej i satysfakcjonującej pracy... Cóż więc nam pozostaje? Cóż zrobić, kiedy człowiek powoli zaczyna wewnętrznie gasnąć, tracić nadzieję na szczęśliwe jutro. Jutro, w którym nie będzie musiał robić na 5 etatów, żeby mieć pieniądze na realizację marzeń swoich i bliskich, a ostatecznie nawet nie mieć na to siły po pracy... już nie mówiąc o czasie dla rodziny, na odpoczynek, jakieś hobby.
   Odpowiedź nie jest prosta. Nie jest też wygodna. Choć jest bardzo krótka. Wymaga bowiem jednej bardzo ważnej rzeczy. Wymaga wiary w siebie. Stań człowieku przed lustrem i puść sobie głośno tę piosenkę [http://www.youtube.com/watch?v=NH7VRx2gXhA]. Potem uświadom sobie, że: http://demotywatory.pl/3648586/Studia-nie-sa-po-to-by-nauczyc-cie-czegos-konkretnego. Przetrwałeś tam, to teraz do dzieła. W necie można znaleźć całe mnóstwo filmików inspirujących. Zacznij od małych rzeczy, zbieraj małe osiągnięcia... pamiętaj o nich w chwilach porażek... pamięć sukcesów buduje wiarę w siebie i rozbudza głód kolejnych sukcesów... zbieraj sukcesy, karm się nimi, wzmacniaj swoją wiarę, aż będziesz mógł sięgnąć wyżej niż najwyższe szczyty.
   Pięknie brzmi? Oczywiście, że tak. A rzeczywistość nadal szara. Po prostu czasem trzeba spiąć poślady i nie pozwolić niczemu tam się dostać. Niczemu i nikomu. Pamiętaj: To Twoje cztery litery i nikt nie ma prawa się do nich dobierać i wsadzać Ci tam TWOICH marzeń, ani niczego innego.
   Akapit dla wierzących. Bóg jest miłością. To jest jego najkrótsza definicja. Miłość jest twórcza. Dlatego Bóg stworzył świat i człowieka, i wszystko w ogóle. Nie można kochać Boga, którego się nie widzi, nienawidząc bliźniego, którego się widzi. Jego zaś, bliźniego, mamy kochać jak siebie samego. Ergo [http://sjp.pwn.pl/szukaj/ergo], początkiem wszelkiej miłości jest zdrowa miłość samego siebie. Miłość zaś zawsze łączy się z wiarą i nadzieją. Trzeba więc nam, wierzącym, mieć w siebie niezachwianą wiarę i wobec siebie najsilniejszą nadziej. To na podstawie naszej wiary w siebie, nadziei wobec siebie i miłości siebie, budowane są te same trzy postawy wobec bliźniego i Boga. Chrystus umierając za nas na krzyżu pokazał, że dla Niego jesteśmy kimś ważnym, że On w nas wierzy. Co więcej, powierzył nam cholernie odpowiedzialne zadanie: Mamy być jego rękami, nogami i ustami na ziemi. Chrześcijanin nie jest więc ofiarą, która nie wierzy w siebie: Bo to Bóg jest wszechmocny i mnie uratuje, wszystko za mnie zrobi. Jako wierzący szczególnie jestem wezwany do miłości, czyli do TWORZENIA, twórczego działania, sięgania ku szczytom, niezłomnej walki, odwagi, męstwa... bycia w pełni człowiekiem, a nie tylko wyrobnikiem, "zasobem ludzkim", trybikiem w maszynie, łajzą, która tylko narzeka jaki to świat jest zły i okrutny... jesteśmy kimś więcej!!! To ma nam Bóg do powiedzenia: http://www.youtube.com/watch?v=0z29W1IYNus&feature=related]!!!
   Czas więc zakasać rękawy, stanąć na swej łodzi łodzi niczym George Washington [http://nolanimrod.com/wp-content/uploads/2010/12/Washington-Crossing-the-Delaware.png] po pierwszym zwycięstwie Armii Kontynentalnej w wojnie o niepodległość [http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_o_niepodleg%C5%82o%C5%9B%C4%87_Stan%C3%B3w_Zjednoczonych]. To było dopiero pierwsze zwycięstwo, a patrzcie jaki był dumny.
   Co konkretnie robić to ja Ci nie powiem. Sam musisz się nad tym zastanowić. Pewien ksiądz w mojej parafii powiedział kiedyś w kazaniu, że "problemem większości ludzi jest to, że wiodą nieprzemyślane życie". O tym samym mówi wyżej wspominany film [http://www.youtube.com/watch?v=QDmt_t6umoY - dla ułatwienia powtarzam adres]. Przemyśl więc swoje życie. Zastanów się czego chcesz, czego pragniesz, o czym marzysz: wyznacz sobie konkretny cel. Porozmawiaj na ten temat z mądrzejszymi od siebie - nie tylko z koleżanką, czy kolegą, którzy często o życiu mają tyle samo do powiedzenia co Ty -, z kimś starszym, bardziej doświadczonym - masz prawo nie wiedzieć, młody/a jesteś, zastanówcie się wspólnie jak możesz dojść do owego celu. Zweryfikuj go jeśli trzeba i... DO ROBOTY!!! Dla rozumiejący angielski mała wskazówka: http://www.youtube.com/watch?v=-0PrTkE5jG4. Tylko potraktować poważnie proszę... bardzo mądrze mówi. A ja sobie wracam do magisterki...xD. Powodzenia wszystkim. Powodzenia TOBIE. Niech Moc będzie z wami [bez kropki, bo to dopiero początek]

1 komentarz:

  1. są rzeczy ważne i ważniejsze, niech to starczy za komentarz... p.s. zachęcasz do komentowania więc musisz widzieć, że czytelnicy potrzebują dialogu, odpowiadaj czasem i zaglądaj na nasze blogi ;)

    OdpowiedzUsuń